Za przeszklonymi ścianami przestrzeni dziennej na parterze oraz aż pięciu sypialni na piętrze roztacza się hipnotyzujący widok na Narew. Połyskujące w słońcu fale można też oglądać z wanny, jednak dopóki dopisuje pogoda, jeszcze przyjemniej pluskać się w ogrodowym basenie.
Ale w podserockiej willi otwartej i na krajobraz, i na bujne życie towarzyskie, rozrywek ani przyjemności nie zabraknie także w chłodniejsze dni. Starannie zadbał o to architekt wnętrz Piotr Łucyan, właściciel pracowni Art’Up Interiors.
Marzeniem inwestora było spędzać pracowity tydzień w śródmieściu Warszawy, ale na weekendy wraz z gronem przyjaciół i bliskich wyjeżdżać za miasto, w malownicze okolice Serocka. Wybór jest nieprzypadkowy, gdyż właśnie tam Narew łączy się z Bugiem, tworząc urzekające rozlewiska.
Gdy udało się znaleźć działkę w pierwszej linii zabudowy od strony rzeki (co daje gwarancję, że żadna inwestycja nie przesłoni cennego widoku), zdecydował o budowie willi.
Parter domu to niemalże jednoprzestrzenne wnętrze. Salon łączy się z jadalnią i kuchnią, a za sprawą wielkoformatowych przeszkleń – także z tarasem położonym nad rozległym basenem i… z urzekającym krajobrazem.
Jedyne wydzielone tu pomieszczenia to niewielka sypialnia przeznaczona dla mamy inwestora i garderoba na okrycia wierzchnie (za ryflowaną ścianą w sąsiedztwie drzwi) oraz łazienka i pralnia z kotłownią (schowane z kolei za wielkimi taflami luster po drugiej stronie holu). W efekcie już od wejścia – też mocno przeszklonego – wspaniały prześwit prowadzi przez salon i taras aż ku błyszczącej w słońcu rzece.
Również z salonu lekkimi, ażurowymi schodami o szklanej balustradzie wchodzi się na piętro, które z uwagi na wyniesienie podłogi niemal 5 metrów ponad grunt oferuje najpiękniejsze widoki na rzekę.
Aby móc cieszyć się nimi od świtu do nocy, inwestor zdecydował się otworzyć ściany wielkoformatowymi przeszkleniami. Im także Piotr Łucyan podporządkował elegancką aranżację wnętrz piętra: strefy master (sypialni gospodarza z garderobą i osobną łazienką), czterech sypialni gościnnych oraz łazienki dla gości. Przespacerujmy się kolejno po wszystkich tych pomieszczeniach.
Spis treści
Jadalnia, ośrodek przyjemności
Zwiedzanie parteru zaczynamy przy jadalnianym stole. Dlaczego? – Tu przecinają się wszystkie szlaki, jako że życie tego domu koncentruje się wokół wspólnego gotowania, leniwie toczących się posiłków, grillowania na tarasie i opalania nad basenem – wyjaśnia Piotr Łucyan. I dodaje: – To miejsce jest ważne dla mnie także dlatego, że właśnie od widocznych dziś nad stołem lamp z kolekcji TRN od studia projektowego Pani Jurek zacząłem prace nad wnętrzami. W pewnym sensie właśnie wokół nich osnułem całą kompozycję – uśmiecha się.
Co ciekawe, inspirację do stworzenia tych niezwykłych lamp Magda Jurek – założycielka marki Pani Jurek – znalazła w malarstwie Jana Tarasina, jednego z ulubionych artystów Piotra Łucyana. Jakby tego było mało, modele te znalazły się w projekcie domu zaledwie tydzień po ich głośnej premierze.
To przykład, że nawet zupełnie nowy obiekt może mieć w tle jeśli nie wielką historię, to interesującą anegdotę. Podobnie rzecz ma z ustawionymi tu meblami. Choć to zupełnie współczesne modele, stoją za nimi dekady mistrzowskiego rzemiosła firm Fameg (krzesła) i TON (stół).
Kuchnia. Gdzie trzy lodówki to nie dość
Nie byłoby jadalni, gdyby nie kuchnia. W pierwszej chwili jej zabudowa zwraca uwagę dialogiem szarego kamiennego blatu i ryflowanych frontów (podobnie jak wiele innych elementów w domu, meble kuchenne z najwyższą starannością wykonało Studio Prostych Form). Dopiero bliższa interakcja z tą strefą przestrzeni dziennej pozwala się przekonać, że pośród najwyższej klasy sprzętów (Miele, Smeg) znalazły się aż trzy chłodziarki, a konkretnie elegancka winiarka oraz dwie duże lodówki w zabudowie. – Gdy towarzystwo zjedzie się tu na grilla, obie pękają w szwach. Przydałaby się kolejna – śmieje się Piotr Łucyan.
Spośród szeregu trafnych rozwiązań warto w tej przestrzeni zaakcentować zawieszoną nad wyspą lampę Occhio. – Choć bardzo dyskretna, nawet niepozorna, ma bardzo wygodny system regulacji wysokości oraz natężenia i temperatury światła – zwraca uwagę architekt. Z graficzną formą lampy nie koliduje nieodzowny wyciąg. Aby nic nie przesłaniało widoku na jadalnię, basen i krajobraz, przy płycie kuchennej znalazł się okap wysuwający się z blatu.
Salon – bez dyktatu telewizora
Od holu, jadalni i kuchni salon oddzieliła tylko granica dwóch rodzajów posadzki. Tam – wielkoformatowe (320×160 cm) białe spieki, tu – cieplejszy w odbiorze bielony dąb. Obie przestrzenie ściśle łączą się jednak za sprawą palety barw. W całość spina je także sufit podwieszany z delikatną siatką szyn systemu oświetleniowego, która tworzy geometryczne podziały. Ponad białą płaszczyzną sufitu znalazła się też centralna klimatyzacja, przy tak dużych oknach konieczna.
Ale w strefie wypoczynkowej sufit kryje jeszcze coś – projektor oraz zwijany ekran. – Latem nie są wykorzystywane, gdyż za wszelkie projekcje służy widok. Czekają jednak na dni niepogody, aby gospodarzowi i jego gościom zapewnić rozrywkę, gdyby urok krajobrazu nie był aż tak magnetyczny – wyjaśnia Piotr Łucyan. Z myślą o seansach filmowych wielkoformatowe okna zostały zaopatrzone w zasłony typu blackout. Co ciekawe, taka sama zasłona na co dzień usuwa z oczu ekran telewizora. Gdzie go w razie potrzeby szukać? Na bocznej ścianie w sąsiedztwie jadalni i kuchni. A jeśli pozostaje niewidoczny, to po to, by nie zakłócał przestrzeni i nie odciągał spojrzeń od krajobrazu. – Najważniejsze założenie całego projektu było takie, aby to, co jest w środku, nie konkurowało z tym, co na zewnątrz – podkreśla architekt.
Najważniejszym meblem w lekkiej, swobodnej aranżacji salonu jest sofa polskiej firmy Aris. – Proponowałem obicie jej tkaniną, inwestor jednak wybrał skórę, bardziej odporną na plamy. O tym, że nie była to zła decyzja, przekonałem się, gdy zobaczyłem, jak jeden z gości siada na niej w wilgotnych po pływaniu kąpielówkach – wspomina autor projektu.
Elegancką, ale zachęcającą do relaksu kanapę (jej zaoblone kształty mają w sobie coś z zapraszającego gestu ramienia) uzupełnia kilka drobniejszych dzieł designu. Oprócz pufa Glob marki Saba Italia znalazła się tu lampa Toccia Flos, ustawiona na postumencie wykonanym z jednej bryły marmuru – bez łączeń (Eichholtz). Stolik, który wygląda jak stos krążków, to model marki Tomasella z oferty MaxFliz. Drugi (Tonin Casa) na marmurowej podstawie ma blat z dymionego, ale lekko przeziernego szkła. Z bliska daje to wyjątkowy efekt głębi. Chłód kamienia i skóry Piotr Łucyan przełamał dyskretnym ciepłem minimalistycznego dywanu Chaand firmy Samarth.
Schody. Najwyżej, jak się da!
Sofa stanęła na tle schodów. Stopni jest tu niemało, gdyż parter ma aż 420 cm wysokości – dzięki czemu całość daje wspaniałe odczucie przestrzeni (podobnie jest na górze, która liczy 360 cm wysokości – tyle, ile tylko dozwalał miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego). Jednak przy nietypowych parametrach zaczęły się… schody. – Pierwotnie miała się tu znaleźć konstrukcja szklana, ale odpowiednią do tego domu taflę trzeba by sprowadzać z zagranicy. Stanęło więc na stali, jednak i ona w ostatnim czasie była trudno dostępna. Właśnie schody w największym stopniu wydłużyły czas realizacji – mówi Piotr Łucyan. Na szczęście już są, świetnie służą i doskonale wyglądają. W przyszłości w holu u ich szczytu pojawi się galeria obrazów (stąd m.in. decyzja o zastosowaniu bardzo dyskretnych drzwi typu secret). Dziś podziwiać możemy natomiast delikatną lampę Vibia Wire.
Strefa master. Prywatny kurort
Prywatną część willi tworzy sypialnia właściciela z osobistą łazienką oraz garderobą. Kluczowym tu meblem jest oczywiście rozłożyste łóżko. Flankują je stoliki nocne marki Fiam Italia z lampami firmy Flos w kształcie białych dysków. Najważniejszym składnikiem aranżacji jest jednak bez wątpienia widok na Narew, jaki roztacza się nie tylko za oknem na wprost łóżka, ale przede wszystkim za przeszkloną ścianą boczną.
Do relaksu zaprasza jednak również obity pluszem fotel o bardzo przyjaznej formie (Saba Italia). Aż chciałoby się w niego wtulić! Geometryczny obiekt obok to stolik marki Eichholtz. U stóp ściele się następny dywan marki Samarth – model Pune z kolekcji Orient, który wzbogaca minimalistyczną aranżację o subtelną dozę ciepła, ornamentalny wzór oraz delikatną fakturę. W oknie zawisła kolejna z charakterystycznych lamp Pani Jurek.
Osobista łazienka pana domu zwraca uwagę szalenie efektownym wzorem spieków kwarcowych zainspirowanych czarno-białym marmurem Panda. – Spiek jest lżejszy oraz łatwiejszy w obróbce od naturalnego kamienia. Umożliwia więc montaż płyt wielkiego formatu, co w przypadku marmuru byłyby w tym miejscu technicznie niewykonalne – wyjaśnia Piotr Łucyan.
Na tle wspaniałego czarno-białego wzoru pojawiły się minimalistyczne białe sprzęty. Intryguje tu detal, taki jak baterie w formie kropel (Gessi), drabinka z dmuchanej stali (Zieta Prozessdesign) czy lampy Ramko w kształcie okręgów. Jedna z nich zawisła pod sufitem – w poziomie, inna nad umywalką – w pionie. Za sprawą zwielokrotnionych odbić w lustrze i w polerowanych taflach spieków, po zapaleniu dają niezwykły efekt wizualny. Niemniej – największe wrażenie robi tu oczywiście wanna, która oferuje możliwość kąpieli z rzeką w perspektywie.
Przestrzenie dla gości. Jak w resort&SPA
Spośród aż 4 sypialni powstałych specjalnie z myślą o wizytach przyjaciół wybraliśmy tę, w której stanęło łoże ze stylizowanym baldachimem. Wszelkie ekskluzywne skojarzenia są tu jak najbardziej na miejscu, skoro i w tym pokoju od pierwszych promieni słońca aż po wschód Księżyca można podziwiać wyjątkowe widoki. Po obu stronach wyjątkowego mebla zawisły lampy marki Aromas del Campo. Rodzimy akcent wprowadzają fotele RM-58. To projekt Romana Modzelewskiego z 1958 r., niedawno wprowadzony do regularnej produkcji przez polską firmę Vzór.
Wytwornie oszczędną aranżację sypialni ociepla obecność tkanin – pościeli, zasłon oraz minimalistycznego dywanu Ret marki Samarth. – Model ten harmonizuje z założonym przeze mnie minimalizmem zarówno form, jak i kolorów oraz faktur. Ociepla wnętrze, ale bardzo dyskretnie. Harmonizuje z konwencją, ponadto reprezentuje tę samą co pozostałe elementy wyposażenia wysoką jakość – wskazuje Piotr Łucyan.
Minimalizm w chyba najbardziej klasycznej wersji – bieli z akcentami czerni – określa też charakter gościnnej łazienki na piętrze. Architekt zaproponował wprawdzie kilka śmielszych koncepcji do wyboru, inwestor jednak wolał bezkompromisową prostotę. Wnętrze skąpane w bieli prezentuje się jednak olśniewająco. W takim otoczeniu na pierwszy plan wysuwa się osoba, która w danej chwili korzysta z tej świątyni higieny i urody.
Na koniec zejdźmy znów na dół, do gościnnej łazienki na parterze. – To jedno z moich ulubionych pomieszczeń w tym domu – zdradza Piotr Łucyan. Rozumiemy doskonale, gdyż architekt bardzo zręcznie pokonał tu duże wyzwanie aranżacyjne. Choć pomieszczenie jest bardzo wąskie, wydłużone i (siłą rzeczy – jak cały parter) wysokie, wchodzący tu odbiera przestrzeń zupełnie inaczej. To zasługa kilku wartych uwagi trików: pomalowanego na czarno sufitu, zwieszonej nisko przeskalowanej lampy Flaming marki Vibia z rozłożystym abażurem, a także luster w dwóch rodzajach. Po prawej (nad umywalką, sedesem i nieczęsto spotykanym pisuarem) znalazło się klasyczne, srebrne. Po lewej – dymione, które wypełnia całą ścianę. Razem zwielokrotniają przestrzeń, dzięki czemu każdy, kto tu wchodzi, ma wrażenie swobody. I już od pierwszych chwil wizyty, gdy np. poprawia fryzurę przed przejściem do salonu, czuje wyjątkową urodę tego niezwykłego miejsca.