San Lorenzo to miejsce z włoską duszą, prowadzone przez rodowitego Włocha Gianfranco Lucchesi, które odkąd pamiętam restauracja znajduje się obok Kina Femina. Mimo wielu lat, koronawirusa i innych zawirowań można śmiało powiedzieć, że „wgryzło” się w Warszawski świat kulinarny.
Z ulicy Jana Pawła II San Lorenzo możemy rozpoznać po ogrzewanym lampami w zimę ogródku oraz tym, że w środku ktoś zawsze jest. Po wejściu „przejmuje” nas miły i profesjonalny kelner Pan Roman, pozwalając swobodnie wybrać stolik (taka pora). Szybko otrzymujemy kartę i generalnie tempo było jak dla mnie delikatnie zbyt szybkie. Lubię jednak mieć chwilę aby przejrzeć kartę – zwłaszcza, że się zmieniła oraz zmienił się kucharz. Tym bardziej przydałaby się chwila zastanowienia. Poza tym w San Lorenzo jest z czego wybierać. Skłamałbym jeśli bym napisał, że nie bywałem w San Lorenzo wcześniej. Bywałem i w pewnych daniach jest to pewnik włoskiej kuchni w Warszawie.
Spis treści
Wnętrze
Jeśli bywałeś drogi czytelniku np. w Teatrze Kamienica czy Kinie Muranów to będziesz wiedział czego spodziewać się po wnętrzach San Lorenzo. Jest to typowe wnętrze Muranowskich lokali usługowych w przyziemiu. Wysokie, duże okna, jeszcze wyższe wnętrza, balasy i zwaliste kolumny. Socrealizm w modelowym wykonaniu. Czystość jak to u Włocha – nie ma tragedii ale mogłoby być czyściej, zwłaszcza, że w środku jest sporo bibelotów.
Jedzenie
Po chwili zastanowienia zdecydowałem się na tatar wołowy z orzeszkami pinii i chrupiącym żółtkiem (cena: 65 zł) z oraz policzki wołowe (cena: 78 zł). Gdy otrzymałem tatar lekko się zdziwiłem. Na ogromnym talerzu była kupka mięsa. Wielkość zdecydowanie degustacyjna. Sam tatar był po prostu słaby. Sprawiał wrażenie mięsa zmielonego na największych oczkach maszynki. 2 minuty siekania dłużej i byłoby ok. Niestety brakowało też smaku – soli i pieprzu. Przez to jaki kaliber miało mięso nie był także wyrobiony, siłą rzeczy i kalibru nie mógł być. Dodatki bardzo, bardzo zwyczajne – panierowane żółtko czyli standard, smażony koper i orzeszki pini. Nieporozumieniem była kupka suchej sałaty obok. Domyślam się, że miała wypełnić optycznie ogromny talerz. Tatar doprawiłem i zjadłem, szybko o nim zapomniając.
Po dłuższej chwili oczekiwania (w tym miejscu tempo wyraźnie spadło) otrzymałem policzki wołowe. Na uznanie zasługuje prezentacja, która sprawiała wrażenie, że przed nami ląduje deser. Pierwsze wbicie widelca w mięso utwierdziło mnie w przekonaniu, że dokonałem bardzo dobrego wyboru. Mięso było idealnie miękkie, bardzo przyjemnie pachniało i spoczywało na świetnym musie z ziemniaków o bardzo kremowej konsystencji. Całość była skąpana w sosie demi-glace o delikatnej nucie kakao do którego nie miałem żadnych zastrzeżeń.
Podsumowanie
W San Lorenzo możecie być pewnie jednego – zjecie tam świetne makarony i pizzę. Wiem bo byłem tam kilka razy na takowych. Co do jedzenia około włoskiego typu tatar czy policzki to jak widać nie jest równo. Tatar uważam, że zasługuje na głęboką reformę i jego nie polecam. Policzki za to były świetne. Obsługa jest profesjonalna i miła. Ceny to indywidualna kwestia każdego z nas, dla jednych mogą być zbyt wysokie, dla drugiego nie.
San Lorenzo polecam jako pewnik mącznej kuchni włoskiej w Warszawie, co do reszty musicie sami się przekonać.
OCENA SAN LORENZO
Plusy
- Mączne dania
- Obsługa
- Pyszne policzki wołowe
Minusy
- Tatar
- Ciężko z parkowaniem
-
Jedzenie7
-
Lokal7
-
Obsługa8
-
Cena / Jakość7
Jeden komentarz
Bylam i polecam. Maja przepyszna pizze ktora trzyma poziom od wielu lat!