Restauracja wybrana w drodze z Mazur, po krótkiej analizie Google Maps. Kiedyś byliśmy w restauracji Zmysły, ale zapragnęliśmy spróbować czegoś nowego. Miejsce mieści się na Elbląskim „starym mieście” – specjalnie użyłem cudzysłowu, ponieważ stare miasto to tak naprawdę nowe miasto, które w dalszym ciągu powstaje, niemniej wygląda zdecydowanie lepiej niż w pobliskim Malborku.
Przed restauracją jest wiele (płatnych) miejskich miejsc parkingowych, więc nie ma problemu z zaparkowaniem.
[Recenzja pisana na dwie głowy]
Spis treści
Jedzenie
Studnia to słowo, które idealnie pasuje, aby scharakteryzować menu w Studnia Smaków. Generalnie dla każdego coś miłego: pizza, burgery, kotlety, żurek, tatar, kaczka i steki.
Na początek dostaliśmy czekadełko, czyli smalec i bardzo smaczny chleb. Chleb wyglądał na pieczony na miejscu lub pozyskiwany z piekarni, gdzie znają się na robocie. Był zwarty, smaczny oraz delikatnie pachniał zakwasem. Podobnych zachwytów nie wywołał u mnie smalec. Był co prawda smaczny, ale w środku były ultratwarde niespodzianki (albo aż tak twarde skwarki albo kości), więc osoby o delikatnym uzębieniu powinny mieć się na baczności.
Ja wyłamując się z własnej tradycji nie zamówiłem tatara, a krem z białych szparagów (17 zł). Zupa bardzo smaczna, o przyjemnej konsystencji, bez typowych dla szparagów włókien, podana z grzankami i pikantną oliwą. Smakowała bardzo dobrze, choć ja bym zamienił grzanki na upieczony chips z bekonu.
Na drugie zdecydowałem się na żebra wołowe z młodymi ziemniakami i wiosenną sałatką (63 zł). O ile do smaku mięsa nie mam zastrzeżeń, to do sposobu wykonania już tak. Mięso nie było dokładnie wyczyszczone z błon i przerostów co skutkowało tym, że ultra ciężko odchodziło od kości i z podobnym trudem można było je kroić, niemniej gdy już to się udało to smakowało ok. Oczywiście nie będę wspominał, że danie było przygotowane wcześniej i podgrzane przed samym wydaniem, bo trudno oczekiwać przygotowania giga żeber w chwili przyjęcia zamówienia. Ziemniaki były ok, wiosenna sałatka to była cykoria i mini buraczki, wszystko było świeże.
Obsługa
Obsługa restauracji Studnia Smaków jest bez zastrzeżeń. Miła, kulturalna oraz kontaktowa.
Podsumowanie
Studnia Smaków w Elblągu to ciekawe wnętrze, przyjemny ogródek na zewnątrz, miła obsługa i jedzenie, które nie powinno Cię zawieść, są jednak elementy, które wymagają doszlifowania.
By: M
W Studni Smaków, podobnie jak mój współtowarzysz, uległam i dałam skusić się menu specjalnemu.
Dla mnie maj to królestwo szparagów, dlatego też w Studni Smaków na przystawkę zamówiłam białe szparagi z szynką parmeńską, jajkiem w koszulce i sosem holenderskim (36 zł). Przystawką byłam zachwycona, szparagi były przepyszne, ugotowane al dente, smakowały delikatnie, ale z drugiej strony były wyraziste, nieco słone i gorzkawe, ale tak smakują prawdziwe szparagi. Jajko w koszulce również było perfekcyjne (nota bene mimo wielu własnych prób, nigdy nie udało mi się dojść do takiej perfekcji jak uczynił to kucharz w Studni Smaków) – ścięte i gładkie z zewnątrz białko oraz płynne żółtko. Dodatki w postaci kiełków i zieleniny również uważam za doskonały dodatek. Jedyne co bym zmieniła, to sposób podania i przygotowania szynki. Abstrahując od faktu, że nie była to najlepszej jakości szynka prosciutto, którą jadłam, to wydaje mi się, że przystawka lepiej by smakowała, gdyby szynka była owinięta wokół szparagów i odrobinę zapieczona, nie natomiast tak mocno wysmażona i dość niechlujnie rzucona na krawędzi talerza i w minimalnej ilości.
Nie sposób jednak zapomnieć, że zwieńczeniem tego dania był sos holenderski, który uwielbiam, ale z reguły w restauracjach mam obawy, co do sposobu jego wykonania (w szczególności co do ilości tłuszczu). Tym razem kucharz spisał się na medal – sos był tak delikatny i idealnie doprawiony, tak że inne niedociągnięcia (patrzy wyżej – szynka prosciutto) odeszły momentalnie w zapomnienie.
Jeśli zatem jesteś, tak jak ja, fanem i wielbicielem szparagów, spiesz się i pędź do Studni Smaków rozkoszować się smakiem tych wiosennych przysmaków – sezon szparagowy trwa dość krótko (bodajże do połowy czerwca), ale karta specjalna obowiązuje w lokalu tylko do końca maja.
Nad szparagami mogłabym rozpisywać się jeszcze długo, ale teraz trzeba zrobić miejsce na danie główne – mule z grzybami i warzywami julienne w sosie śmietanowym (47 zł).
Mule mogę opisać w kilku żołnierskich słowach – poprawne, smaczne, ale dla mnie całość była zbyt ciężka. Owoce morza co do zasady uwielbiam! Nie ukrywam, że byłam trochę zaskoczona dodatkami zaproponowanymi w karcie, zazwyczaj preferuję mule w tradycyjnym wydaniu – szalotka, czosnek masło, pietruszka i białe wino. W tym przypadku było zupełnie inaczej – grzyby, śmietana i warzywa Julienne (pokrojone w podłużne, cienkie i równe słupki). To połączenie nie było złe, nie mogę powiedzieć by mi nie smakowało, ale wydaje mi się, że otoczenie dodatków było zbyt ciężkie, bo grzyby i śmietana zabijały smak muli… miałam trochę wrażenie jakbym jadła sos śmietanowo-grzybowy z dodatkami, a przecież w tym przypadku królować miało co innego…. 😉
Po takim zestawieniu, miejsca na deser brakło, choć nie ukrywam, że kusiła mnie tartaletka z sosem angielskim. Może następnym razem…?
By: A