Platter by Karol Okrasa to restauracja mieszcząca się w hotelu Intercontinental, który znajduje się w samym centrum Warszawy, wprost naprzeciwko Pałacu Kultury i Nauki. Gdy chcecie się dostać do restauracji samochodem to pamiętajcie, że możecie skorzystać z darmowego, podziemnego parkingu znajdującego się w hotelu. Bilecik wręczamy kelnerowi przy regulowaniu rachunku, aby uniknąć niepotrzebnych opłat – to taki protip.
Podczas moich wieloletnich kulinarnych peregrynacji nigdy wcześniej nie spotkałem się z tak fantastycznym miejscem. Jest to restauracja absolutnie kompletna, nic nie jest przesadzone, nic nie jest zrobione „po łebkach”. Wszystko – począwszy od jedzenia, wnętrze, kończąc na obsłudze jest w mojej ocenie topowe.
Wybierając się do restauracji Platter w piątek nie robiłem wcześniej rezerwacji, mimo to zadzwoniłem i upewniłem się, że są wolne miejsca – były. Po przekroczeniu progu oddajemy miłej pani okrycia wierzchnie i od tej chwili zaczyna się cała ceremonia. Mimo cen, dnia i pory (kolacyjna) w restauracji są zajęte prawie wszystkie stoliki, a w trakcie mojej wizyty gości przybywało. Jak można zdefiniować główny nurt menu? Jest to kuchnia polska z której wyciśnięto wszystko co najlepsze, dodatkowo dodano egzotyczne „twisty”, które jednak tylko podkręcają smak, aniżeli go zabijają.
Spis treści
Wnętrze
Wnętrze można przyrównać do topowego BMW 7. Jeszcze zanim wejdziemy do samej restauracji możemy przywitać się z panem grającym na fortepianie (i oczywiście zostawić mu tipa;-). Wszystko jest po prostu luksusowe. Po przekroczeniu progu restauracji cała magia nie mija. Jest nastrojowe światło, złote donice, mięsista wykładzina pod butami, a na kredensach stoją najlepsze koniaki, whisky oraz polskie wódki i inne spirytualia. Po prostu wow. Czystość oczywiście nie pozostawia złudzeń w jakim miejscu się znajdujemy. Przy odrobinie szczęścia idąc do stolika minie i przywita się z nami szef kuchni – Karol Okrasa.
Jedzenie
Karta jest krótka, zwięzła i na temat. Do wyboru mam menu à la carte oraz menu degustacyjne. Z uwagi na moją dietę (?) menu degustacyjne sobie odpuściłem, a skoncentrowałem się na mięsie. Zatem na początek zamówiłem orientalny tatar wołowy (65 zł), a na drugie comber jagnięcy (180 zł). Na początku tak jak to się dzieje w miejscach na podobnym poziomie otrzymujemy amuse bouche. W tym przypadku był to ultraesencjonalny mus z selera z czipsem z marchewki. Szczerze powiedziawszy nigdy wcześniej nie jadłem selera w takiej formie, o takim smaku i fakturze. Nadto muszę dodać, że miłością wielką do selera nie pałam.
Całość tej misternej kompozycji wieńczył grzybek, którego nazwy niestety nie pamiętam. Następnie na stolik trafił pyszny chleb własnego wypieku oraz szczypiorkowe masełko. Także i w tym przypadku chleb z masłem, mimo, że to prosta kompozycja była przepyszna. Tatar to bardzo spójna koncepcja. Świetnej jakości przesiekana polska wołowina, której smak podbija pasta miso, a między zębami chrupie suszony imbir, który został pozbawiony swojej ostrości, ale robi ciekawy twist na podniebieniu. Całość odświeża pachnotka zwyczajna, która ma lekko miętowy smak. Wykończeniem jest oliwa szczypiorkowa, która przyjemnie zwilża całość w buzi. Tatar był bez wątpienia jednym z najlepszych, które jadłem.
Pomiędzy starterem a daniem głównym miły i kompetentny kelner przyniósł „coś na odświeżenie”. Był to sorbet z mango wraz z kwaśną bezą, której zjedzenie mogłoby gwarantować otrzymanie orderu uśmiechu. Co zrozumiałe nie mogło być zbyt zwyczajnie, więc sorbet został podany na kamieniu o temperaturze serca mojej byłej.
Na drugi ogień poszedł comber jagnięcy, którego delikatności mógłby pozazdrościć sam Gordon Ramsay. Mięso było delikatne i soczyste, od góry pokryte warstwą przypieczonej skórki. Smak mięsa był rewelacyjny za sprawą fachowego przygotowania, jak i dobrego produktu. Z dodatków najbardziej zaintrygowały mnie dwa batoniki polane zielonym sosem. Owymi batonikimi okazały się być podlaskie frytki. Ni mniej, ni więcej połączenie tartych ziemniaków z… paloną kaszą gryczaną. Pierwszy raz się z takim dodatkiem spotkałem i byłem zachwycony tym połączeniem, które idealnie komponowało się z delikatnym i bardzo oszczędnie przyprawionym mięsem. Z dodatków było również puree z bakłażana oraz sos cebulowy z gorczycą – całość świetna i esencjonalna.
Podsumowanie
Platter by Okrasa to miejsce wyjątkowe. Raz, że serwuje kuchnię, o której długo nie zapomnisz. Dwa, wnętrze i cały luksusowy anturaż spokojnie zagwarantuje ci sukces na pierwszej randce. Trzy, atmosferę buduje sam szef kuchni Karol Okrasa, który raz po raz wychodzi z kuchni, rozmawia z gośćmi oraz przynosi dania do stolika opowiadając o nich z wielką pasją. Oczywiście, to nie jest miejsce tanie. Jest to miejsce na wyjątkowe okazje i tak należy je traktować. Spodziewaj się jednak, że wraz z rachunkiem, który będzie spokojnie wynosił pięć cyfr (albo i więcej, gdy zaczniemy rozkoszować się w alkoholu) otrzymasz topowe jedzenie, topową obsługę oraz topowe wnętrza w ***** hotelu w centrum Warszawy.
Zdecydowanie polecam.
OCENA PLATTER BY KAROL OKRASA
Plusy
- Jedzenie
- Obsługa
- Atmosfera
Minusy
- Brak
-
Jedzenie10
-
Lokal10
-
Obsługa10
-
Cena / Jakość9