Fino chodziło mi po głowie od dawna i od jeszcze dawniej było zapisane na mojej liście miejsc do odwiedzenia. Jest to bez wątpienia restauracja jedyna w swoim rodzaju, zdecydowanie wyróżniająca się na gastronomicznej mapie trójmiasta.
Eleganckie ale nie do przesady, serwujące dania które znasz, ale przygotowane w taki sposób, który wyrwie Cię z butów, a przede wszystkim ze składnikami, które Cię zaskoczą. Z góry przepraszam, że nie zapamiętałem detali ze składników, ale ich nazwy i mnogość zaskoczyły nawet mnie.
Restauracja Fino znajduje się na ulicy Grząskiej 1 w samym centrum Gdańskiej Starówki. Jeśli wybieracie się samochodem to możecie zaparkować na ulicy Szerokiej lub Podwalu Staromiejskim, gdzie zawsze znajdziecie jakieś miejsce do parkowania, a dodatkowo spacerując poznacie klimat Gdańskiego starego miasta.
Jak pisze na stronie restauracji właściciel: „Lubię bawić się smakami i zaskakiwać gości nieoczekiwanymi połączeniami produktów lub też znaną klasyką w nowej odsłonie” i jest to w 100% prawda. Jeśli wydaje się wam, że znacie i lubicie tatara czy łososia to w Fino dania te otrzymacie w takiej formie, które nie pozostawiają złudzeń, że szef kuchni zna się na swojej robocie, a smak i inteligencję w łączeniu poszczególnych składników ma na ultra wysokim poziomie.
Spis treści
Wnętrze
Po wejściu i przekroczeniu kotary trafiamy do niezwykle przytulnego wnętrza. Całość jest elegancka ale nieprzytłaczająca i zostawiająca miejsce na pełną swobodę. Zatem smoking i muszkę spokojnie można zostawić w domu. Bibelotów jest mała a większe fragmenty ścian zajmują regały z winem i książkami. Osobiście stoliki dwuosobowe mogłyby być większe, ale rozumiem też ograniczoną przestrzeń w środku. Co do czystości nie mam żadnych uwag.
Jedzenie
Karta jest oczywiście krótka i zwięzła, ale każdy powinien znaleźć coś dla siebie. Jest makaron, ryby, mięsa, a nawet coś dla wegetarian czyli smażony kalafior. Ja zdecydowałem się na klasykę, czyli tatar z polędwicy wołowej oraz łososia z Wysp Owczych. Przed daniami głównymi otrzymujemy amuse bouche. I w tym miejscu możecie mnie nabić na pal, ale z uwagi na ilość informacji, które otrzymałem od kelnera mój opis może być niepełny.
Nie mniej był to mocno esencjonalny pudding z marchewki z marynowanym ogórkiem. To wszystko mimo, że było warzywne było arcy bogate w smaku. Odświeżający marynowany ogórek idealnie komponował się z mało wyraźną samą w sobie marchwią. Na górze dzieło wieńczył świetny czips z marchwi.
Po amus bouche przyszła pora na mój wyznacznik jakość danego miejsca czyli tatar. Jeśli zwykło się mawiać, że nie wymyśla się koła od początku, to w przypadku tego tatara zrobiono to i wyszło świetnie. Mięso było idealnie doprawione i znakomicie przesiekane. Dodatki takie, które nie śniły się największym filozofom. Kruche ciastko z palonym siankiem, majonez BBQ i ukryty jak niespodzianka kilkudniowy ogórek małosolny, który tak fantastycznie odświeżał doskonale doprawione mięso, wyraźne w smaku ciasteczko i lekko pikantny majonez BBQ.
Tylko kulinarny geniusz mógł coś takiego wymyślić. Tak, nie było kwaśnych ogórków, kleksa z musztardy i choć niektórym może to się nie mieścić w głowię, wręcz stwierdzą iż jest to profanacja to nie było żółtka. Do tatara została podana świeża bagietka żytnia (wypiekana na miejscu) oraz dwa rodzaje masła: z pastą miso oraz z… czerwoną kapustą. Obydwa pyszne! Rekompozycja tatara w wykonaniu Fino jak najbardziej udana.
W między czasie kelner przyniósł przerywnik między daniami na oczyszczenie kubków smakowych. Tym razem była to granita z selera. Jak wszystko w Fino smakowało bardzo bogato, kwaskowato, a zatem idealnie odświeżało kubki smakowe między daniami.
Po jakże udanym tatarze, przyszła pora na łososia. Kolejny raz jeśli chodzi o estetykę podania to jest to najwyższy poziom. Co do smaku i tekstury to łosoś był klasą samą w sobie. Z wierzchu bardzo chrupiąca skórka, druga strona lekko muśnięta ciepłem, która przy okazji doszła na bardzo ciepłym talerzu.
Ryba była bardzo delikatna i bardzo dobra. Nieoczywiste dodatki jak odświeżająca sałatka z pomelo oraz sajgonki z warzywami i rakami stawiały kropkę nad i. Ryba pływała w sosie z emulsji rakowej i maślanki co do którego jedyną uwagę jaką mam to zbyt mało intensywny smak. Poza tym danie na bardzo wysokim poziomie, skomponowane w taki sposób aby wypełnić nasze wszystkie kubki smakowe.
Podsumowanie
Fino to klasa sama w sobie. Łączy fine dining w bardzo przystępnej formie, ale przede wszystkim łącząc nieoczywiste składniki, które wbrew pozorom świetnie do siebie pasują – łosoś i sałatka z pomelo czy tatar w którym kompletnie nie odczuwamy braku żółtka. Obsługa jest na bardzo wysokim poziomie.
Miły i fachowy kelner przy każdym najmniejszym daniu mówił z czego zostało przygotowane, kwieciście opowiadając nawet o poszczególnych składnikach. Jest to restauracja bez wątpienia na wyjątkowe okazje, ale także taka, gdy chcemy spróbować kuchni na światowym poziomie z absolutnie wyjątkowymi smakami. Z czystym sercem rekomenduję i polecam.
Ocena Fino Gdańsk
Plusy
- Jedzenie
- Profesjonalna obsługa
- Wnętrze
Minusy
- Brak
-
Jedzenie10
-
Lokal9
-
Obsługa9
-
Cena / Jakość10