Nowa reklama wódki Belvedere (bo o niej mowa) z Danielem Craigiem w roli głównej została wyreżyserowana przez Nowozelandczyka Taikę Waititi. I jedno jest pewne, gdyby była to scena z najnowszego filmu z agentem 007 byłaby to najlepsza scena w filmie, a na pewno ta o której wszyscy mówią.
Z drugiej strony nikt nie pomyli tego ze sceną filmową. Reklama utrzymana jest w postmodernistycznej estetyce „uderzenia w pozę” — to dwie minuty błogości zatrzymane w czasie.
Gdy Craig przechadza się i tańczy w eleganckim hotelu w Paryżu obserwujemy rzadką reklamą w której gwiazda filmowa nie jest wykorzystywana do sprzedaży produktu, ale wykorzystuje reklamę do sprzedaży własnego wizerunku. Oczywiście, celem tej reklamy jest sprzedawanie wódki, ale Craig prawdopodobnie dostał wypłatę, która pozostawia większość wypłat gwiazd filmowych w tyle.
Ta reklama to sposób w jaki Craig ogłasza kim jest lub może być, gdy skończył z rolą Jamesa Bonda.
Daniel Craig wkrótce ukaże się szerokiej publiczności w filmie „Glass Onion: A Knives Out Sequel”, w którym powraca do roli przebiegłego dżentelmena z Południa, detektywa Benoit Blanca. Przez ostatnie 16 lat Craig nigdy nie był tylko Jamesem Bondem. Oprócz agenta 007 grał Mikaela Blomkvista w „Dziewczynie z tatuażem”, wieśniaka w „Logan Lucky” i grywał także na Broadwayu.
Jednak marka Bond jest mitologiczna, a Craig, ponieważ jest świetnym aktorem połączył się z nią tak silnie, że można odnieść wrażenie, że jest to jedyna rola, jaką zagrał.
Sean Connery, według niektórych najlepszy aktor grający Bonda przed Craigiem potrzebował dużo czasu, aby odnaleźć się po tym, jak zostawił rolę agenta 007. Connery ostatecznie odnalazł się w rolach innych niż agent jej królewskiej mości, w tak różnych filmach jak „Człowiek, który chciał być królem”, „Wydział Rosja” czy „Indiana Jones”.
Jego władczy i czasami figlarny, morderczy magnetyzm został przesycony post Bondowskim rozmachem. Podejrzewam, że Craig zrobi wersję tego samego: zbuduje swoją karierę po Bondzie na tożsamości, którą wykuł jako Bond ze swojej wrodzonej brawury i szorstkiej urody.
Oto, co jest fajnego w reklamie wódki Belvedere. Daniel Craig grający samego siebie przedziera się przez hotel w funkowym, tanecznym stylu, który nie jest Jamesem Bondem, ale cały żart polega na tym, że robi to prawie tak, jakby to robił Bond. Craig zamienia twardą jak skała męskość Bonda w inny rodzaj męskości, o wiele bardziej płynny (nomen omen) pod względem seksualnym.
Jednak jeśli spojrzysz na jego „zużytą” twarz, jest tym samym szorstkim facetem z MI6. W reklamie jego twarz opowiada jedną historię, a ciało inną. Historia, którą opowiada reklama, dotyczy dialogu między nimi.